Drodzy parafianie!

  fot. ks Sławomir Witkowski

     W mojej proboszczowskiej rubryce parafialnej zatytułowanej „Okiem duszpasterskim” pozwolę sobie na kilka refleksji na temat Halloween. W zasadzie nie miałem zamiaru poruszać tego wątku, bo już myślałem, że Halloween umiera śmiercią naturalną, ale rzucające się w oczy sklepach dynie i „świąteczne maski” oraz zapowiedzi różnych halloweenowych imprez rozwiały moje ciche nadzieje.
     Dlaczego ksiądz się czepia tego zwyczaju? Zapyta pewnie znów niejedna osoba. Zapyta, może nie po przeczytaniu tego artykułu, bo, niewielu do niego dotrze. Ale dotknę tego temat na kazaniu 1 listopada, choć jak zaznaczam, myślałem, że warto sobie go w tym roku podarować. Atakując Halloween z wszystkimi jego atrakcjami bronię po prostu chrześcijaństwa, a także, po prostu, żal mi ludzi.
     Najpierw jednak trochę historii, bo jeśli mamy coś skrytykować przyjrzyjmy się początkom święta Halloween. Skąd ono się wzięło, o co w tym chodziło? Pozwolę sobie jednak na dłuższy cytat z artykułu ks. Jana Karpowicza TChr;”  Czy Halloween to tylko niewinna zabawa?” ze strony internetowej www.sanctus.pl.
„ Oddajmy głos historii cofając się do źródeł tego "święta", które, niestety, w dzisiejszych czasach wręcz konkuruje ze świętami Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy.
     Halloween jest to festiwal pochodzący ze Szkocji a obchodzony w wigilię Wszystkich Świętych, czyli 31 października.
W tradycji pogańskiej ponad 2 tysiące lat temu, ostatni dzień roku (31 października) świętowano potrójnie: 1) żegnano lato, 2) witano zimę i 3) obchodzono święto zmarłych. Dla Celtów data 31 października była przełomowa jako pożegnanie Starego Roku i powitanie Nowego Roku z racji zakończenia żniw. Święto Halloween zapoczątkowali Celtowie, którzy zamieszkiwali obecne tereny Anglii, Irlandii, Szkocji, Walii i płn. Francji. Celtyccy kapłani, nazywani druidami, czcili w tym dniu w szczególny sposób boga śmierci Samhain. Tak więc dzień ten stał się świętem śmierci, gdyż tego dnia bóg celtycki wywoływał duchy, złych zmarłych, którzy odeszli w ciągu ostatniego roku. Według celtyckich wierzeń, w tym czasie złe duchy wędrowały po wsiach dokuczając ludziom. Celtowie spodziewali się prześladowań ze strony złych duchów, co wcale nie było dla nich czymś zabawnym. Ludzie ci wierzyli, że przez składane ofiary za grzechy zmarłych, winy mogą być odpuszczone a uwolnione dusze mogą osiągnąć niebieską chwałę. Celtowie również oddawali hołd słońcu, które uznawali za bóstwo, wierząc, że to właśnie słońce jest najlepszym przyjacielem, bo daje wzrost zbożu i ciepło dla człowieka. W dniu 1 listopada, który był również celtyckim Nowym Rokiem, składano słońcu ofiarę nie tylko ze zwierząt ale nawet z ludzi (byli to przeważnie mężczyźni, często kryminaliści, których palono w wiklinowych koszach pokrytych słomą). Celtowie rozpalając ognisko wierzyli, że w ten sposób mogą wspomóc boga słońca, który u schyłku lata wydawał się być słabszym niż bóg śmierci, wierzyli też, że ciepło ognia odpędzi złe duchy i skieruje je na inne drogi. Celtowie bali się tego wieczoru bardziej niż jakiegokolwiek innego dnia roku. Złe duchy wieczorem były wszędzie. Mówiono, że różnego rodzaju zaklęcia i czary podczas wigilii "Samhain" posiadały szczególną moc.
     Celtowie mieli swoich satanistycznych kapłanów nazywanych druidami. Owi kapłani 31 października wyruszali od zamku do zamku domagając się jedzenia, a ci, którzy im odmówili byli przeklinani. Niejednokrotnie zdarzało się, że kapłani nie tylko oczekiwali na jedzenie ale żądali ofiary z ludzi, głównie chodziło o młode dziewczęta, które następnie były składane w ofierze szatanowi poprzez spalenie na stosie. Jeżeli wydana dziewczyna zyskiwała ich aprobatę, zapalali świecę uczynioną z ludzkiego tłuszczu i wkładali ją do wyrzeźbionej głowy Jacka 0-Lanterna, co miało chronić wszystkich domowników od demonów. Jeśli oczekiwania nie zostały zaspokojone następował czas trików, czyli sztuczek. Na drzwiach wejściowych do domu zawieszali heksagram, który był znakiem, że szatan lub jego demony mogą tej nocy bezkarnie gnębić ludzi, nawet zabijając któregoś z domowników. Uderzenia i dźwięki muzyki ogłaszały rozpoczęcie wędrówki kapłanów, dodatkowo wprowadzając atmosferę strachu. Często druidowie napadali na swoje ofiary, mordując je, po czym składali je w ofierze. Kapłani celtyccy byli ludźmi kontrolowanymi przez szatana - posiadali niezwykłą, dziwną a zarazem straszną moc. Owa noc była nasycona nie tylko wędrówką kapłanów ale również wszelkiego rodzaju sztuczkami czarnej magii. Nieodzownym atrybutem święta Halloween były noszone przez kapłanów duże rzepy, ponacinane na podobieństwo demonów. Po przybyciu Celtów na kontynent północno-amerykański rekwizyt rzepy zastąpiła dynia. Wierzono, że każdy kapłan celtycki zawiera demonicznego ducha, który go osobiście prowadzi i kieruje nim. Nieodzownym elementem Halloween były przeraźliwie czarne stroje. Zwyczaj ten wywodzi się z przekonania, że właśnie tej nocy duchy zmarłych włóczą się po ziemi. Celem stroju miało być zmylenie złego ducha, by myślał, że jest to jeden z duchów i pozostawiał takiego człowieka w spokoju.
Mówiąc o roli Kościoła Katolickiego należy niewątpliwie pamiętać, że przez pierwsze cztery wieki religia katolicka musiała działać w "podziemiu" nauczając o Jezusie Chrystusie. Dopiero w momencie uznania chrześcijaństwa za religię oficjalną, Kościół miał szersze możliwości w nauczaniu, co niewątpliwie miało pozytywny wpływ na życie duchowe, społeczne czy nawet polityczne. Ojcowie Kościoła widząc niejednokrotnie zwyczaje pogańskie, starali się tym świętom nadać chrześcijański wymiar. Grzegorz IV w 834 r. wprowadził do Kościoła Uroczystość Wszystkich Świętych jako pamięć o zmarłych. Uroczystość ta, to oddanie czci wszystkim świętym w niebie tym znanym jak również tym bezimiennym. Do ósmego wieku Uroczystość Wszystkich Świętych obchodzono w miesiącu maju. Papież, widząc nieustanne praktyki Celtów, postanowił nadać temu świętu wymiar prawdziwie chrześcijański, przenosząc Uroczystość Wszystkich Świętych w miejsce Halloween.”
Cóż, jak widzimy historia ciekawa, ale i mroczna. Co działo się dalej? Halloween przetrwało w mniejszej skali przez wieki, w XIX w wywędrowało do Stanów Zjednoczonych, a stamtąd w nowej szacie, bardzo komercyjnej, przybyło z powrotem do Europy. Może by i to święto umarło naturalnie, ale siła komercji i biznesu jest ogromna. Halloween, niestety, cały czas dobrze się sprzedaje. Niestety również kupują go nie tylko współcześni poganie, ale i w dużej mierze współcześni chrześcijanie. Żeby było jasne - powroty do kultury pogańskiej współczesnego człowieka to nie tylko Halloween. Tych przejawów pogańskich jest znacznie więcej.
Wróćmy jednak do głównego wątku. Stawiam pytania: co ludzie widzą pięknego w koszmarnych strojach i przebraniach? Dlaczego zarażamy brzydotą, wampirami, upiorami nawet małe dzieci? Fascynacja złem, śmiercią, demonami to nie jest normalna sprawa. Zabawki monster są niebezpieczne. Czy rodzice tego nie widzą? A jeśli wejdziemy głębiej w Internet oraz gry komputerowe – to im dalej w las tym więcej drzew.
Halloween mocno zderza się z naszą chrześcijańską kulturą i patrzeniem na śmierć. My 1 listopada świętujemy niebo, w którym jest radość, pokój, miłość oraz nasz Pan, Jezus Chrystus, który pokonał śmierć, bo zmartwychwstał. Zmodyfikowane celtyckie święto to pochwała brzydoty, straszenia, upiorów i śmierci. Czy ten kontrast nie daje do myślenia? To nie jest tylko niewinna zabawa. Ta zabawa zachęca swoich uczestników do wejścia na wyższe poziomy „ciemnego świata”, który niestety istnieje naprawdę.
Drodzy parafianie! Zapalona świeczka w wydrążonej dyni, nie wiele ma wspólnego z zapalonym na grobie zniczem, przy którym z nadzieją i wiarą w sercu odmawiamy za zmarłych „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie…”


Ks. Sławomir Witkowski

- Parafia pw. Sw. Bartlomieja Apostola w Mszanie

stat4u