O sprawach bolesnych w Kościele oraz o wierze, która trwa mimo wszystko.

Ostatni czas skupił naszą uwagę nie tylko na wyborach samorządowych, zwycięstwie Polaków na mistrzostwach świata w siatkówce albo porażkach piłkarzy.  Głośnym wydarzeniem stał się także kinowy przebój: film „Kler”. Film to jedno, a dyskusja narodowa wokół filmu i tematów, które porusza to drugie. Chciałbym zaznaczyć, że na filmie nie byłem i nie wybieram się na niego. Nie chcę jechać tylko po to, by zaspokoić ciekawość. Recenzje i opinie, które przeczytałem zupełnie mi wystarczą. Nie chcę oglądać filmu, który choć porusza  smutne i bolesne sprawy z życia Kościoła, to jednak czyni to jednostronnie, sugerując, że duchowni to samo zło. Z pewnością problemy ukazane w filmie mogą istnieć w Kościele, choć sam osobiście takiego, całkowicie zdeprawowanego, środowiska duchownych nie znam.

Film wywołał szeroką dyskusję wokół pedofilii w Kościele. Zdaje sobie sprawę, że nasza wspólnota parafialna dźwiga może do dziś ciężar tego problemu. Chciałbym jednak, abyśmy w całym tym doświadczeniu potrafili zobaczyć problem nadużyć seksualnych wobec nieletnich  szerzej. Jeśli dziś ktoś twierdzi, ze pedofilia i inne nadużycia seksualne w świecie to sprawa tylko duchownych, to jest niestety w błędzie. Oczywiście, podkreślam to mocno,  że wszelkie nadużycia księży w tej kwestii wydają się wobec innych przestępstw na tle seksualnym  najbardziej gorszącymi. Dorównują im tylko molestowania i gwałty we własnej rodzinie. Jezus sam powiedział:  „Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza.  Biada światu z powodu zgorszeń!” ( Mt 18,6-7). Jeśli dziś słyszymy papieża, który przeprasza za grzechy duchownych popełnione na dzieciach, to uczucia smutku i bólu, a nawet złości mają prawo dotykać każdego: wierzącego czy niewierzącego. Chciałbym, mimo wszystko, abyśmy próbowali pamiętać, że szeregi księży to także wielka rzesza osób uczciwie i sumiennie wykonujących swoją posługę wobec powierzonych im wiernych, także dzieci i młodzieży. Przypuszczam, że nie sam jeden obawiam się, że wielka niechęć i czarna opinia dotknie wielu dobrych kapłanów. Nie jesteśmy jako duchowni idealni. Ulegamy wielu pokusom z katalogu siedmiu grzechów głównych. Ukazywanie nas jednak jako grupy społecznej całkowicie zdegenerowanej to zwykła niesprawiedliwość i kłamstwo. W różnych argumentach używanych  na froncie walki z Kościołem pojawia się też przestroga, że księża ogłupiają zwykłych ludzi, że tylko zacofani dają się im manipulować. Drodzy wierni! Czy uważacie się za zacofanych i niedokształconych, uczestnicząc w niedzielnych Mszach Świętych? To tylko taka dygresja na marginesie omawianych kwestii.

 Oczyszczenie i naprawa grzechów duchownych wobec nieletnich nie podlega dyskusji. Odsunięcie od stanu duchownego i kara wyznaczona przez sądy świeckie to również normalny krok.  Pomoc skrzywdzonym przez księży to także ważne zadanie. Wrócę jednak do obaw, które wciąż budzą się w moich myślach. Cena, którą wszyscy zapłacimy za grzechy niektórych duchownych, może być zbyt duża. Wielu rodziców będzie bało się posyłać swoich synów do służby ministranckiej. Ogarnie nas strach przed wyjazdami dzieci i młodzieży z księdzem. Co z tego wyniknie, jeśli zabronimy dzieciom i młodzieży uczestniczyć w przykościelnych grupach? Myślę, że wielu antyklerykałów i walczących ogólnie z chrześcijaństwem już zaciera ręce na widok Kościoła pozbawionego dzieci i młodzieży. Sam osobiście  wychowywałem się w ogromnym poczuciu szacunku dla pracy księży w mojej parafii. Ministrantów była ponad setka. Naszego wikarego wprost uwielbialiśmy i nikomu, myślę też i o dorosłych, nie przyszła pewnie myśl, że za tym kryje się obłuda kapłana i czai  jakieś zło. Chcę więc powiedzieć jeszcze raz: wychowałem się w atmosferze wielkiego szacunku do autorytetu księży, nauczycieli i innych dorosłych. Myślę, że wielu  z nas ma podobne doświadczenie ze swojego życia. Dziś, można odnieść wrażenie, że próbuje się zabrać dzieciom i młodzieży ten ważny dla nich autorytet – obecność duchowego przewodnika w ich życiu. Jeśli uczciwa krytyka duchownych, wynikająca z troski o Kościół, zamieni się w antyklerykalną nagonkę i falę nienawiści, to młode pokolenie oddali się od Boga na długie lata. Jeśli zabierzemy dziś dzieciom i młodzieży autorytet duchowych wychowawców, to co chcemy dać im z w zamian? Jakie nowe autorytety stoją już za drzwiami?

Chciałbym też, abyśmy zauważyli, że ochrona dzieci przed wszelką przemocą, również seksualną, to zadanie dla rodziców większe niż się wydaje. Pierwsza przemoc seksualna i jakiś rodzaj molestowania dzieci to pornografia dostępna obecnie prawie na każdym kroku. Dostępność materiałów pornograficznych dla dzieci i młodzieży jest ogromna. Ze stron Ministerstwa Edukacji Narodowej wynika, że  aż 67,3% młodzieży w wieku 14-17 lat miało kontakt z treściami pornograficznymi w Internecie.  Z przywołanych wyżej badań  wynika, że częsty kontakt z pornografią (od kilku do kilkudziesięciu razy w miesiącu) ma prawie połowa (46%) chłopców w wieku gimnazjalnym i przeszło jedna piąta (21%) gimnazjalistek. Dzieci w przedziale wieku 11-14 w 28% miały kontakt z pornografią. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że uzależnienie od treści pornograficznych ma szkodliwy wpływ nie tylko na dzieci i młodzież. Jeden z terapeutów powiedział kiedyś, że łatwiej wyleczyć z alkoholizmu niż z uzależnienia od pornografii i seksoholizmu. Po drugie do wielu szkół w Europie  zawitała taka edukacja seksualna, że nawet dorośli mają prawo być tymi treściami zgorszeni i oburzeni. Narzucenie dzieciom prawd: o masturbacji, seksie bez odpowiedzialności, homoseksualizmie, wyborze płci i tym podobnych treści, jest wielką krzywdą wyrządzaną ich dziecinnej niewinności i niedojrzałej jeszcze psychice. 

Dziś świat woła o dojrzałych emocjonalnie i duchowo pod każdym względem nie tylko księży, ale i wszystkich wychowawców oraz przede wszystkim rodziców. Nie łatwo być dziś księdzem – w dobie faktycznych nadużyć ze strony duchownych oraz w dobie ataku na wszystkich księży. Nie łatwo dziś iść za głosem powołania i wstąpić do seminarium. I wcale, jak myślę, nie łatwo być mądrym rodzicem, który potrafi rozpoznać prawdziwe dobro dla swoich dzieci i ochronić przed prawdziwym złem. I jeszcze raz słowa Chrystusa: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże”. Mk 10,14. Wierzę, że w  tym całym zamęcie Chrystus jest obecny w swoim Kościele, mimo grzechów prawdziwych i mimo jakiejś wrogiej propagandy. Patrzę na Kościół nie tylko jako na ludzi słabych i siejących nawet zgorszenie, ale też jako na lud, w którym Bóg upodobał sobie.

                                                       

                                                                                                                                                                                        ks. Sławomir Witkowski

 

- Parafia pw. Sw. Bartlomieja Apostola w Mszanie

stat4u