Dużo się w tym 2020 roku dzieje – komentarz duszpasterski.

        Myślę, że nikt z nas nie przypuszczał, że rok 2020 będzie, można już to mówić coraz odważniej, tak przełomowym rokiem. Dzieją się rzeczy, na które wpływu nie mamy, ale są też i takie, które wybieramy coraz bardziej świadomie.
Po naszej narodowej i światowej kwarantannie, po tzw. „lockdownie” ,czyli „ zakazie wyjścia”  z powodu pandemii, przychodzi czas na pierwsze refleksje. Moje przemyślenia będą przede wszystkim duszpasterskie i moralne.
Czas zamknięcia w domach nie był łatwy, ale szybko obudził w nas, ludziach wierzących, ale i też w tych mniej zaangażowanych w Kościół, potrzebę duchowego zjednoczenia, choćby przez Internet lub przez inne media. To bardzo pozytywny odruch. Internet wypełniał się z dnia na dzień transmisjami z różnych nabożeństw, rekolekcjami. Facebook obfitował w duchowe i religijne komentarze, a także budujące inicjatywy. Stawiliśmy niewidzialnemu wrogowi mocny opór. Zabłysła nadzieja, wielu budziło się duchowo. Za to można Panu Bogu dziękować, bo po pierwszej fali paniki przyszły iskry modlitwy i mocnych przemyśleń. Czas, prawie pustych kościołów, wbrew pozorom, wzbudzał głód jakiego już dawno nie było. Czy ta pierwsza fala pandemii, przymusowe zamknięcie w domach, ograniczone kontakty, ryzyko utraty pracy oraz lęk o życie i zdrowie zmieniły nas głęboko? Osobiście mam w tej kwestii coraz więcej wątpliwości, choć uważam, że tamten czas był ważny i mimo wszystko obudził wiele nadziei.

Poza tym „ ten czas” jeszcze trwa!
Jako ksiądz, po pierwsze, widzę jedno: nie wszyscy już do kościoła wrócili, a przecież, tak się zdawało, wielu bardzo go w czasie zamknięcia pragnęło. Czy przyzwyczailiśmy się zbyt mocno do dyspensy, która usprawiedliwiała naszą fizyczną nieobecność na Mszy Świętej i nawet nie zauważyliśmy, że jeśli zaczęliśmy „normalne” życie to ta dyspensa nas już nie obowiązuje? A może nie chcemy tego widzieć? Sądzę, że wielu z nas nie skorzystało z wielkanocnej spowiedzi i ten stan bez łaski uświęcającej dodatkowo nas spowalnia duchowo do powrotu w życiu sakramentami. Ma się wrażenie, że po przymusowej kwarantannie odreagowujemy sobie wszystko; spotkania towarzyskie, wyjazdy, zakupy, wyjścia na plaże. Wszystko, tylko nie praktyki religijne. Trochę uogólniam, ale obawiam się, że wielu tak dziś właśnie funkcjonuje.
Oby się nie sprawdziło na nas po raz kolejny przysłowie „jak trwoga to do Boga, a po trwodze, nie znam Cię, Boże”. Do kościołów wrócili przede wszystkim starsi,  teoretycznie najbardziej narażeni na zakażenie koronawirusem. Po raz kolejny dają dowód swojej ugruntowanej wiary, silnej woli i mocnego charakteru. Czy ten płomień wiary, który pojawił się w młodszym pokoleniu w trakcie kwarantanny to był tylko duchowy, słomiany zapał? Taki zapał jak w przypowieści o siewcy; ziarno, które szybko wykiełkowało, ale uschło równie szybko, bo nie miało korzenia.
Dużo się nad tymi duchowymi korzeniami ostatnio zastanawiałem, bo i ostatnio pojawiała się w Liturgii Słowa ta przypowieść o siewcy. Bez korzeni, mówi Ewangelia, jesteśmy niestali. Ta niestałość, niesystematyczność, niewierność i zbytnia emocjonalność w podejściu do wiary to nie mniejszy wróg niż pandemia. Dlaczego tacy coraz bardziej jesteśmy, tacy niestali i chwiejni? Mamy zrywy chodzenia na Msze Święte na cztery tygodnie, tak samo pewnie z modlitwą, czytaniem Biblii. Pojedziemy na pielgrzymkę, uczestniczymy w rekolekcjach, a po paru tygodniach wracamy do tego samego poziomu albo schodzimy jeszcze niżej. Oczywiście, to też nie dotyczy wszystkich.
W tym na pewno widać słabość naszej ludzkiej natury, tacy byli też uczniowie Pana Jezusa i tacy będą kolejni uczniowie do końca świata. Ale widać, że ta duchowa i religijna niemoc coraz bardziej się pogłębia. Dlaczego?
Psuje nas też niestety dobrobyt. Mógłby nas nie psuć, gdybyśmy potrafili za to, co mamy więcej dziękować Bogu, myśleć bardziej o innych, czyli być bardziej miłosiernymi. Niestety, dobrobyt tak ma, że lubi stawać się naszym bożkiem. Materializm i wygodnictwo to taki nasz nowy bożek. Łamiemy tu, aż miło, pierwsze przykazanie Dekalogu, a potem z łatwością idą w odstawkę  pozostałe przykazania. „Ułuda bogactwa i inne żądze” to był kolejny powód tego, że ziarno z przypowieści o siewcy nie wydało owocu. Czy naprawdę jesteśmy tacy niestali? Co z młodym pokoleniem? Czy niestałe średnie pokolenie jest wstanie przekazać wiarę dzieciom i młodzieży? Czy z dziećmi i młodzieżą za parę lat będzie jeszcze gorzej niż z nami? Te pytania mogą nas niepokoić , ale także motywować. Do czego? Do wiary i nawrócenia. O to chodziło Chrystusowi gdy nauczał. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
Kochani! Te refleksje nie wyczerpały jeszcze całego bogactwa Roku Pańskiego 2020. Dzieją się też inne rzeczy: dobre, ale też i groźne. I nie jesteśmy tylko widzami w kolejnej odsłonie tego spektaklu. Jesteśmy jego uczestnikami.
Kolejna refleksja nad odsłoną wydarzeń trwającego wciąż roku za kilka dni.
 
Ks. Sławomir Witkowski

 
- Parafia pw. Sw. Bartlomieja Apostola w Mszanie

stat4u