Można być za ochroną życia dzieci nienarodzonych, godnością kobiety i wolnością równocześnie!

Drodzy Parafianie! Drodzy Internauci!

       Dlaczego musimy przeciwstawiać sobie to, o co, jak rozumiem, większość teraz walczy i czego pragnie? Czy dobro dziecka nienarodzonego i dobro kobiety, która ma to dziecko urodzić,  muszą kłócić się wzajemnie ze sobą? Wiem, że nie rozmawiamy dziś na łatwe tematy. Kto w ogóle szuka  łatwego i wygodnego  życia ten pomylił planety.  Nawet jeśli ono łatwe nigdy tu nie będzie, to można już tu na ziemi być szczęśliwym. I to nie jest wewnętrznie sprzeczne.

Każdy szuka szczęścia. Kiedy jesteśmy szczęśliwi? Wtedy gdy znajdujemy dobro. Są różne dobra w hierarchii dóbr. Każda „dobra rzecz”, którą spotkamy na swojej drodze, poznamy i zrealizujemy, zmienia nas w lepszych. To prosta moralna zasada. Nawet najmniejsze dobra ubogacają. Ktoś lubi sport i biega dla zdrowia. To jest jakieś dobro. Gdy je osiągniemy, to coś się w nas zmienia, poprawia się zdrowie, samopoczucie. Zadbaliśmy o siebie. To jest jakieś dobro. Inny uczy się języków, inny chodzi na ryby. Jest dobry cel, osiągamy go i coś idzie w nas ku lepszemu. Oczywiście jest, i to trzeba koniecznie zaznaczyć, hierarchia dóbr i celów w naszym życiu. Czas poświęcony rodzinie jest lepszy dla nas, niż pójście na ryby czy na piłkę, bo rodzina to wyższe dobro. Jeśli powiem sobie, że mi wystarczy piłka, ryby czy zumba, a nie mam czasu dla rodziny, którą założyłem, to coś się zaczyna gubić w hierarchii wartości.

Tu trzeba już zaznaczyć, że w życiu moralnym, czyli w życiu naszego działania i naszych wyborów wkrada się też zło. Nie trzeba być osobą wierzącą i religijną, aby zauważyć,  że jest zło na świecie, że mogę też źle wybrać. Tu działa podobna zasada. Zło, które wybrałem sprawia, że staję się bardziej lub mniej zły. Pomijam w tym rozważaniu fakt, że  jako ludzie rzadko wybieramy zło dla samego zła. Nam, wierzącym łatwiej zrozumieć, że szatan, jako niezwykle inteligentna i duchowa istota, zło przedstawia  jako dobro ( Biblia mówi o nim, że jest ojcem kłamstwa). Chyba każdy to odczuwa, że coś takiego nie raz zadziało się w naszym umyśle. Sądziliśmy, że to będzie dobre dla nas, a okazało się inaczej. Jesteśmy wtedy mocno źli na siebie. Czy wybieram dobro, czy zło, to angażuje w to mój rozum, który ten cel przed wyborem jakoś ocenia. Potem moją wolę, ( wolną wolę), która to wybiera. Akt woli może zostać na poziomie myśli, np. postanowiłem zemstę i chodzę z tym w sercu.  Może być słowem, komunikatem do kogoś. Może być w końcu czynem. Najpierw zawsze jest w myśli (nawet  jeśli jest to ułamek sekundy), tam jest decyzja. Kiedy już taki akt woli we mnie zajdzie to wtedy nastąpił wybór, który mnie zmienił. Stałem się lepszy lub gorszy.

Ten wywód jest istotny do tego, co chcę powiedzieć. Chcę sobie i Wam jeszcze raz przypomnieć, że moje słowa, zaangażowania, czyny, to konkretne decyzje, dobre lub złe. To jest niesamowite!  Ponoszę też za to pełną odpowiedzialność.  „Proszę księdza, to mój wybór”  powiedział mi kiedyś młody człowiek, którego zapytałem dlaczego, żyje jako katolik z dziewczyną bez ślubu. „Twój wybór… ale zły” – odpowiedziałem.   Każdy mój wybór, a wybieram zło lub dobro, ma na mnie wpływ. Czyni mnie lepszym lub gorszym. To już tylko zależy od hierarchii. Zło też ma jakąś swoją hierarchię.  Mówimy tu o materii zła, może być większa lub mniejsza ( co innego ukraść czekoladę w sklepie, co innego ukraść samochód, choć jedno i drugie mnie zmienia i od czekolady można zacząć „ złodziejską karierę”) Podobnie małe kłamstwa zamienią się w większe, mała agresja w ślepą nienawiść. Te moralne zasady tak w nas działają.
     Wrócę do naszego gorącego tematu. Czy gdy mówię, że sam aborcji nie popełnię, ale innym nie zabronię to jestem moralnie w porządku? Przede wszystkim jestem moralnie zaangażowany, bo zająłem stanowisko, zapadła we mnie decyzja. Jaka decyzja? W sprawie odbierania komuś innemu życia, a to już w hierarchii celów  chyba najpoważniejsza sprawa. Życie ludzkie to w hierarchii dóbr, ludzi wierzących, czy niewierzących, rzecz najwyższej wagi. Tu nie mówimy o wyborze diety, tu nie oddajemy głosu na sportowca roku. Mówimy tu o fundamentalnych sprawach naszej moralności. „Nie zabijaj” to prawo ogólnoludzkie, nie tylko chrześcijańskie. Życie każdego człowieka to najwyższa wartość, nie tylko chrześcijanina. A nawiasem mówiąc, czy nie jest to piękne, że chrześcijanie chcą prawa dla życia nie tylko dla małego chrześcijanina, ale i muzułmanina, hindusa, czy dziecka ludzi niewierzących? To jest dopiero tolerancja.  Zatem gdy mówię ” sam nie zabiję, ale innym na to pozwalam”, to znaczy, że dałem przyzwolenie, zapadła we mnie decyzja. Jest to mój akt woli i to mnie zmienia moralnie. Ponieważ zabójstwo jest złem, to zmienia mnie na gorsze, choć nie uczyniłem tego własnymi rękami. W tej postawie, pozornie biernej, bo ktoś powie, że nikogo do zabójstwa nie namawia, jest wyraźne przyzwolenie. „Ja ci w tym odebraniu życia nie będę przeszkadzał”. Milczenie wobec zła, które widzimy i zaniedbanie w zapobieganiu go ( na tyle, ile jest to możliwe) jest bardzo wyraźną postawą moralną. Czy nie oburzamy się gdy słyszymy czasami, że ktoś kogoś skatował na ulicy przy świadkach. „ Gdzie  byli przechodnie”, pytamy oburzeni. Czy nie oburza nas fakt, że ktoś komuś, leżącemu na ulicy  nie udzielił pierwszej pomocy i poszedł dalej, bo się np. nie chciał mieszać ( za nie udzielenie pierwszej pomocy grozi odpowiedzialność karna). W postawie „ wybór, nie zakaz” jest jeszcze coś bardzo niepokojącego. Jest moja bierna postawa wobec konkretnego problemu, wobec dylematu jakiejś  kobiety, której może nawet nigdy nie poznam. „Jeśli ona chce wybrać aborcję, to niech wybiera, ja się w to nie mieszam”. Ta zasada w naszym życiu moralnym działa dość często, gdy widzę zło u innych to mówię: „ja się w to nie mieszam, to jego sprawa”. Dlaczego nie podejmuję konkretnego działania? Może z wygodnictwa, strachu, lub czegoś innego. Milczenie wobec aborcji, która sama z siebie jest złem, bo jest zabijaniem człowieka, jest przyzwoleniem na zło. A może mógłbym to dziecko, to życie uratować ( podobnie jak poszkodowanego na ulicy).

Dlaczego aborcję dziecka chorego czy upośledzonego przedstawia się dziś jako jedyne wyjście z sytuacji, jako jedyny wybór? Dlaczego dziś nie słychać na ulicy głosu kobiet, ale i mężczyzn: „chcemy urodzić, mieć dziecko, ale boimy się, że będzie chore i my sobie z tym nie poradzimy”. Brakuje właśnie takiego głosu. Wtedy pojawiłoby się więcej empatii.  Aborcja nie rozwiąże problemu lęku przed posiadaniem dziecka upośledzonego. Aborcja nigdy nie będzie rozwiązaniem problemów kobiety, ale i mężczyzny. Myślę, że jest w naszym społeczeństwie od dawna ogromny szacunek dla kobiety w ciąży. Nie zmarnujmy tego.  Uczono nas ustępować takiej kobiecie miejsce w autobusie, wchodziła do sklepu bez kolejki. Kobieta w ciąży (mówiono kiedyś w stanie błogosławionym) to absolutna świętość, a jej dziecko to jak skarb chroniony w drogocennym, delikatnym i pięknym naczyniu. Nikt też chyba dziś nie mówi, że dla kobiety ( i mężczyzny) wiadomość, że ich poczęte dziecko jest chore, ciężko chore to żaden problem. To na pewno ogromny lęk, obawa, bezradność. Dlaczego dawać możliwość aborcji, a nie wsparcia lub innej pomocy. Dlaczego przeciwstawiać wolność kobiety z prawem do życia dziecka?  Dlaczego proponujemy wtedy  wybór zła, a nie dobra? Dziecko, nawet chore to dobro. Dziś nasz społeczny głos, który zabieramy w tej sprawie tworzy dla kobiet i mężczyzn, przyszłych matek i ojców, ważny klimat. Dlaczego nie możemy dać tym przyszłym matkom i ojcom więcej informacji: jesteście dla nas ważni i będziemy was wspierać i wasze dzieci? Chcemy wybrać dobro?  

Ks. Sławomir Witkowski

 

 

 

- Parafia pw. Sw. Bartlomieja Apostola w Mszanie

stat4u